Dlaczego ciągle wracamy do starych filmów i seriali?

Dlaczego ciągle wracamy do obejrzanych już przez nas produkcji?

Zdarza się to każdemu z nas. Choć w planach mieliśmy sięgnąć po głośny film, który od miesięcy czeka na liście „do obejrzenia”, albo nadrobić serial polecany przez połowę znajomych – ostatecznie znów wybieramy coś dobrze nam znanego. Produkcję, którą widzieliśmy już kilka, a może i kilkanaście razy. I chociaż gdzieś w tle odzywa się głos podpowiadający, że moglibyśmy poświęcić ten czas na coś nowego, sięgamy po sprawdzone tytuły z zaskakującą regularnością. Dlaczego tak się dzieje? Co sprawia, że tak chętnie wracamy do filmów i seriali, które znamy niemal na pamięć?

Jak nasze przyzwyczajenia wpływają na wybory ekranowe?

Zjawisko powracania do tych samych filmów i seriali towarzyszy nam od najmłodszych lat. Wystarczy przypomnieć sobie, jak dzieci potrafią w nieskończoność oglądać jedną, ukochaną animację – bez cienia znudzenia. Dawniej była to „Pocahontas” czy „Król Lew” na zajechanej kasecie VHS, dziś pałeczkę przejęły „Kraina lodu” i „Vaiana”, włączane codziennie niczym bajkowy rytuał.

Choć z wiekiem nasze gusta ewoluują, nawyk zostaje. Znane tytuły wracają do łask przy każdej nadarzającej się okazji – gdy potrzebujemy poprawy nastroju, gdy brakuje nam energii na coś nowego, albo gdy po prostu trafiamy na ulubioną scenę podczas przypadkowego przeglądania telewizji. Seans klasyka staje się wtedy czymś więcej niż tylko rozrywką – pełni funkcję emocjonalnej „kotwicy”, dającej poczucie stabilności.

Nie bez znaczenia są też czynniki społeczne – wspólne oglądanie znanych produkcji z bliskimi to forma rytuału, który zacieśnia relacje. I nawet jeśli znamy zakończenie na pamięć, to właśnie przewidywalność daje nam poczucie komfortu, którego często brakuje w codziennym życiu.

Dlaczego znów wybieramy te same filmy i seriale?

Powtarzanie seansów znanych produkcji ma wiele twarzy. Czasem jest to potrzeba emocjonalnego ukojenia, innym razem chęć budowania relacji z drugim człowiekiem. Co ciekawe, mechanizmy te mają swoje naukowe uzasadnienie – a badacze od lat próbują zrozumieć, dlaczego tak chętnie wracamy do historii, które przecież już znamy.

Znane filmy jako forma emocjonalnego mostu

Nie bez przyczyny tak często włączamy znaną komedię romantyczną partnerowi, który woli mroczne thrillery. Lub zapraszamy przyjaciółkę na maraton ulubionego serialu sprzed lat. Chcemy dzielić z bliskimi emocje, które są nam dobrze znane – a dzięki temu bardziej przewidywalne. To właśnie w przewidywalności kryje się komfort i możliwość emocjonalnej synchronizacji.

Widzimy, jak ktoś się śmieje w miejscu, które nas samych rozbawiło kiedyś do łez. Obserwujemy wzruszenie przy scenie, która zapadła nam głęboko w pamięć. Takie momenty tworzą wspólną przestrzeń emocjonalną – subtelną, ale niezwykle silną.

Nieznane wzruszenie budzi dyskomfort

Badania pokazują, że ludzie często nie czują się komfortowo, przeżywając silne emocje w obecności obcych. W nowej relacji, na randce czy przy okazjonalnym spotkaniu, wybór nieznanego filmu może wywołać stres związany z nieprzewidywalnością reakcji – zarówno własnych, jak i drugiej osoby. Dlatego właśnie znane tytuły stają się bezpieczną przystanią.

Badania Russella i Levy’ego – emocje, pamięć i introspekcja

Cristel Antonia Russell i Sidney J. Levy z Uniwersytetu Stanowego w Arizonie przeprowadzili badanie opublikowane w Journal of Consumer Research, w którym analizowali motywacje osób wielokrotnie powracających do tych samych książek, filmów czy seriali. Ich praca ujawniła, że tzw. „rekonsumpcja” ma głęboko emocjonalny charakter.

Powracanie do znanych historii pełni funkcję emocjonalnego katalizatora – podobnego do sięgania po muzykę czy ulubioną przekąskę w trudnych chwilach. Uczestnicy badania przyznawali, że wielokrotne oglądanie znanych produkcji pozwalało im:

  • rozładować napięcie,
  • poprawić nastrój,
  • zredukować stres po trudnym dniu,
  • wywołać wzruszenie jako formę oczyszczenia.

Co ciekawe, dla wielu z nich celem nie była rozrywka, lecz emocjonalna stymulacja w konkretnym kierunku – dokładnie taka, jakiej potrzebowali w danym momencie.

Innym ważnym motywem był element wspomnieniowy. Badani często wybierali filmy związane z określonym etapem życia – dzieciństwem, okresem studiów, ważną relacją czy przełomowym wydarzeniem. Takie seanse służyły nie tylko przypomnieniu dawnych emocji, ale też introspekcji i przetwarzaniu wspomnień.

Oglądając dobrze znany film z przeszłości, niejako konfrontujemy się z wcześniejszymi wersjami siebie. To forma emocjonalnego mostu między „wtedy” a „teraz”. I choć brzmi to niemal terapeutycznie – wiele osób robi to zupełnie nieświadomie.

Kultura comfort content – fenomen czasów postpandemicznych

Jeszcze kilka lat temu treści audiowizualne konsumowaliśmy w biegu – w wolnej chwili, między obowiązkami, często z poczuciem, że trzeba „nadążyć” za trendami i nowościami. Wszystko zmieniło się w momencie, gdy pandemia COVID-19 zmusiła nas do pozostania w domach. Świat się zatrzymał, a wraz z nim nasze dotychczasowe nawyki – również te związane z oglądaniem filmów i seriali. 

W tym właśnie czasie szczególną popularnością zaczęły cieszyć się dobrze znane, sprawdzone produkcje. Tak narodziła się na nowo, z ogromną siłą, kultura comfort content.

Czym właściwie jest comfort content?

Comfort content to nic innego jak znane, bezpieczne i emocjonalnie przewidywalne treści, po które sięgamy, by poczuć się lepiej. Może to być film oglądany dziesiąty raz, odcinek serialu, który znamy niemal na pamięć, albo bajka z dzieciństwa, której piosenki potrafimy zanucić bez najmniejszej pomyłki. Takie produkcje stają się swego rodzaju „emocjonalnym azylem” – pozwalają odciąć się od niepewności i stresu dnia codziennego.

Dlaczego pandemia wzmocniła potrzebę znanych historii?

Izolacja, niepokój o zdrowie, destabilizacja codzienności – wszystko to sprawiło, że wiele osób odczuwało potrzebę zakotwiczenia w czymś znajomym i stabilnym. Zamiast sięgać po nowości, które mogły okazać się zbyt intensywne, zbyt emocjonalne lub po prostu niepewne w odbiorze, użytkownicy wybierali tytuły gwarantujące komfort.

Znane historie działały jak emocjonalny plaster – dawały poczucie kontroli, redukowały stres i przywracały namiastkę normalności. Zamiast eksperymentować, chcieliśmy się „otulić” znanym światem – bohaterami, których lubimy, fabułami, które nas nie zaskoczą, zakończeniami, które już kiedyś przyniosły ulgę.

Boom na klasyki – co oglądaliśmy w czasie pandemii?

W czasie lockdownu platformy streamingowe zanotowały ogromny wzrost oglądalności klasycznych tytułów i kultowych seriali. Przykładowo:

  • „Friends” (Przyjaciele) wróciło na szczyty popularności, mimo że pierwszy odcinek wyemitowano w 1994 roku.
  • W USA ponownie rekordy biła oglądalność „The Office”, choć serial zakończył się osiem lat wcześniej.
  • Produkcje takie jak „Gilmore Girls”, „How I Met Your Mother”, czy nawet filmy z serii „Harry Potter” notowały większe zainteresowanie niż wiele świeżych premier.

Trend ten zauważyły również same platformy – Netflix, Max czy Disney+ zaczęły intensywniej promować znane marki, a nawet inwestować w odświeżanie klasycznych tytułów.

Zjawisko na dłużej – comfort content po pandemii

Choć świat wrócił do względnej normalności, potrzeba sięgania po comfort content nie zniknęła. Wręcz przeciwnie – stała się nową formą konsumpcji kultury, szczególnie w kontekście emocjonalnego zarządzania stresem i niepewnością. Dziś wielu z nas ma swoje „bezpieczne tytuły”, do których wraca w chwilach napięcia, zmęczenia czy po prostu wieczornego lenistwa.

To już nie tylko nostalgia – to świadomy wybór emocjonalnej równowagi.

Comfort content w liczbach (i algorytmach)

Platformy VOD doskonale rozumieją ten trend. Algorytmy coraz częściej promują treści, które już oglądaliśmy lub które są do nich bardzo podobne. „Obejrzyj ponownie”, „Podobne do tego, co lubisz”, „Twój ulubiony serial wrócił” – to komunikaty, które wzmacniają przywiązanie do znanych treści i wpisują się w potrzebę komfortu.

Z danych serwisów streamingowych wynika, że:

  • ponad 60% użytkowników Netflixa regularnie powraca do wcześniej obejrzanych produkcji,
  • w czasie pandemii liczba wyświetleń „starszych tytułów” wzrosła o nawet 80% w niektórych regionach,
  • Disney+ uczynił z nostalgii główną oś komunikacji marketingowej – oferując powroty do kultowych animacji i klasyków z lat 90.

Czy algorytmy podsycają naszą skłonność do powrotów?

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że wybór znanych tytułów to wyłącznie nasza decyzja – efekt potrzeby komfortu, nostalgii czy emocjonalnego bezpieczeństwa. Jednakże, w świecie cyfrowej rozrywki coraz większą rolę odgrywają algorytmy rekomendacji, które nie tylko podpowiadają, co warto obejrzeć, ale też aktywnie kształtują nasze nawyki konsumpcyjne. Często bardziej, niż jesteśmy tego świadomi.

Sztuczna inteligencja zna nas lepiej, niż my sami?

Netflix, (HBO) Max, Prime Video, Disney+, YouTube – każda z tych platform wykorzystuje zaawansowane mechanizmy uczenia maszynowego, by analizować nasze wybory, preferencje gatunkowe, tempo oglądania, momenty zatrzymywania filmu, a nawet… pory dnia, w których najczęściej oglądamy konkretne treści.

Na tej podstawie algorytmy tworzą spersonalizowane rekomendacje, które mają jeden główny cel: zatrzymać użytkownika jak najdłużej na platformie. A nic nie działa lepiej niż treści, które już kiedyś sprawdziły się emocjonalnie. Dlatego często na górze naszej strony startowej pojawiają się znajome tytuły – te, które już oglądaliśmy, lub ich odpowiedniki.

Warto zauważyć, że algorytmy nie tylko bazują na naszej historii oglądania, ale też celowo eksponują treści nostalgiczne. Seriale z lat 90., kultowe filmy z dzieciństwa, odświeżone wersje klasyków – to wszystko pojawia się nieprzypadkowo. W algorytmicznej rzeczywistości nostalgia to skuteczne narzędzie przyciągania uwagi i budowania zaangażowania.

„Obejrzyj ponownie” – przypadek czy psychologiczna zachęta?

Większość serwisów VOD ma dziś dedykowaną sekcję „Oglądaj ponownie”, „Twoje ulubione”, „Znowu dostępne”, „Na podstawie Twojej historii”. Działa to jak subtelna sugestia: Skoro już to lubiłeś, na pewno znów Ci się spodoba. Dla wielu użytkowników to wystarczający impuls, by nie ryzykować nowości i ponownie zanurzyć się w znajomej fabule.

To przykład tzw. choice architecture – kiedy platforma nie narzuca niczego wprost, ale umiejętnie kieruje uwagą użytkownika. Badania z zakresu ekonomii behawioralnej bowiem pokazują, że nawet drobna zmiana w układzie opcji może znacząco wpłynąć na decyzje konsumenta.

Powtarzać z głową – jak oglądać znane produkcje świadomie?

Powroty do filmów i seriali, które już znamy, są całkowicie naturalne. Co więcej – jak pokazują badania, mogą mieć pozytywny wpływ na nasze samopoczucie, pomagając rozładować napięcie, poprawić humor czy zbudować emocjonalną równowagę. Jednak jak w każdej sferze życia, również w tym przypadku warto wprowadzić odrobinę świadomości i uważności.

To nie powtórki są problemem – to ich automatyzm

Nie chodzi o to, by całkowicie rezygnować z oglądania znanych produkcji. Wręcz przeciwnie – komfort emocjonalny, który dają powtarzane tytuły, bywa niezwykle cenny. Klucz tkwi jednak w intencjonalności. Zamiast bezrefleksyjnego klikania w pierwszą znajomą miniaturkę, warto zadać sobie kilka prostych pytań:

  • Dlaczego akurat teraz mam ochotę na ten film?
  • Z jakim momentem w życiu mi się kojarzy?
  • Jakie emocje chcę przywołać lub złagodzić?
  • Czy naprawdę tego chcę, czy po prostu unikam wyboru?

Odpowiedzi mogą zaskoczyć – i pomóc nam lepiej zrozumieć własne potrzeby emocjonalne, które kryją się za wyborem konkretnego tytułu.

W świecie przeładowanym treściami, świadome wybieranie tego, co już znamy, może być formą troski o siebie. Nie chodzi o to, by zawsze szukać czegoś nowego – ani o to, by zamykać się w świecie nostalgii. Najważniejsze, by wiedzieć, dlaczego wybieramy właśnie to, i co nam to w danym momencie daje.

Znane historie, nowe spojrzenie

Powracanie do tych samych filmów i seriali to coś więcej niż zwykła rozrywka. To osobisty rytuał, sposób na ukojenie emocji, nawiązanie więzi z bliskimi, a czasem – świadomy powrót do dawnych wspomnień. Zjawisko rekonsumpcji, wzmacniane przez algorytmy i naszą potrzebę komfortu, stało się trwałą częścią współczesnej kultury ekranowej.

Nie ma w tym nic złego – o ile to my świadomie decydujemy, co i dlaczego oglądamy. Bo kiedy znamy mechanizmy, które nami kierują, zyskujemy kontrolę. I możemy z równą łatwością czerpać radość zarówno z powrotów do ukochanych tytułów, jak i z odkrywania nowych historii.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!

0
    0
    Koszyk
    Twój koszyk jest pustyWróć do zakupów